Siedziałam na szczycie jednej z wierz uniwersytetu. Gwiazdy mrugały na niebie, a księżyc w pełni bił srebrnym blaskiem. Oparłam się o balustradę i ustawiłam ostrość w teleskopie. Moją mocą jest czytanie z księżyca i staram się ćwiczyć kiedy mogę. Sama w sumie nie wiem jak ja to robię. Zawiał lekki wiatr, więc otuliłam się szczelniej płaszczem. Ciepła tkanina przegnała wszelki chłód. Ustawiłam teleskop trochę bardziej na lewo i starałam się skupić. Ale nagle usłyszałam czyjeś kroki. A byłam pewna, że wszyscy już śpią. Westchnęłam i odwróciłam się niechętnie. Ujrzałam raczej drobną dziewczynę o długich, blond włosach i białym ubraniu. Miała anielskie skrzydła i jasną cerę. Pierwsze skojarzenie: lalka Barbie. Nie lubiłam osób o takim wyglądzie, więc tym bardziej nie chciało mi się rozmawiać.
- Hej - powiedziała nieznajoma tak jakbyśmy znały się od dawna.
Burknęłam coś w odpowiedzi. Nie należę do osób rozmownych, zwłaszcza jak chcę ćwiczyć. Odwróciłam się z powrotem do teleskopu i starałam się ją ignorować. Nie zrażona blondyna podeszła bliżej i wyciągnęła do mnie rękę.
- Jestem Megan - uśmiechnęła się szeroko. – A ty jesteś nowa? Jak ci na imię?
Westchnęłam już po raz któryś. Niech ona się odczepi!
- Samara - powiedziałam prawie nie poruszając ustami i nie odrywając wzroku od teleskopu.
<Megan?
Chyba się nie polubią>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie spamować w komach... i to chyba tyle.